Świdnik, maj 2016
Przez sześć majowych dni, w zaprzyjaźnionym Gospodarstwie Agroturystycznym „Podkówka” w Świdniku, w którym zdrowienie wpisane jest w niezwykłą aurę tego miejsca, 10-osobowa grupa osób z diagnozą i ich bliskich poznawała i praktykowała sposoby radzenia sobie ze stresem choroby i poprawy samopoczucia. Warsztaty Terapii Simontonowskiej, treningi relaksacyjne z wizualizacjami leczniczymi, ćwiczenia uważności, sesje świadomego oddechu, zajęcia rękodzieła artystcznego, gimnastyka rehabilitacyjna, spacery, jazda konna i śmiechoterapia szczelnie wypełniały czas każdego dnia.
Swoje refleksje, opinie, wnioski Uczestnicy sesji zawarli w ankiecie ewaluacyjnej – fragmenty wypowiedzi zamieszczamy poniżej:
1.” Podobały mi się zajęcia , nie tylko ze względu na fajną , ciepłą atmosferę ( a uczestniczyłem już w niejednych), ale i z uwagi na program oraz sposób prowadzenia. Bardzo dobre były treningi relaksacyjne, chociaż miałem duże trudności z wizualizacją( ale to mam od zawsze). Po powrocie z sesji wdrożyłem na co dzięń technikę świadomego oddechu.
2. Poprawiły się relacje z najbliższą mi osobą.
3. Wdrożyliśmy codzienne, poranne marsze z kijkami ( 3-5km – w zależności od natężenia mojego stałego bólu).
4. Najbardziej się cieszę z tego, że moja żona zyskała bardziej optymistyczne podejście do własnej choroby i życia./…/
Krzysztof D. (osoba wspierająca)
Kilka zdań o sesji:
„Ćwiczenia były dobrane bardzo trafnie. W mojej ocenie każde z nich:
- pokazywało nam prawdę o nas samych,
- uświadamiało popełniane przez nas błędy,
- pokazywało nasze mocne strony,
- nakłaniało do refleksji o czym należy sobie przypomnieć , bądź co należy w naszym życiu zmienić.
Treningi relaksacyjne – coś wspaniałego. Coraz bardziej potrafię się zrelaksować, uwolnić od napięcia, zmęczenia. To wszystko dzięki prowadzącej.
Moje emocje:
- radość – jestem w fajnym miejscu, w towarzystwie sympatycznych osób, to co się dzieje trafia do mnie i czerpię z tego całymi garściami,
- serdeczność – ci ludzie wokół są tacy mili,
- duma – wlazłam na konia …. i fajnie, że to zrobiłam, bo na jego grzbiecie jest tak cudownie,
- rozluźnienie, a chwilami rozanielenie – ach, ta cudowna relaksacja…
- wewnętrzna harmonia.
Jakie korzyści dla siebie wyniosłam z sesji?
- Przede wszystkim ugruntowałam wiedzę z zakresu niezdrowych przekonań. Wiem, jak je „przepracowywać”, aby nie fundować sobie niepotrzebnego stresu. Mam nadzieję, że długo będę o tym pamiętać, a jeżeli zapomnę, … to będzie kolejna sesja.
- Wiem, jak jest mi dobrze po treningu relaksacyjnym (popłynęły nawet łezki). Umiem oddychać tak, aby mój organizm czerpał z tego jak najwięcej.
- W trakcie sesji dowiedziałam się, że potrafię być fajną kumpelką również dla siebie, tylko częściej powinnam mówić: „Take it easy”.
Jako podsumowanie zdefiniuję dwa poniższe pojęcia:
- Powrót z sesji– siedzę za kierownicą swojego samochodu. Zmierzam w kierunku domu. Jestem ja, mój samochód i bezpieczna droga. Z radia leci cichutka muzyka. Za oknem samochodu widzę piękną przyrodę. Jestem inna niż zawsze. Czuję się taka lekka. Nie zaprzątam sobie głowy tym, czy w domu jest pieczywo, czy powinnam po drodze zrobić zakupy, czy w czasie mojej nieobecności kwiatki były podlewane, itd. Na odcinku, gdzie jest ograniczenie szybkości, wyprzedza mnie inny samochód. W myślach mówię: „Jedź D., ja też bezpiecznie dojadę do celu”.
- Moje biuro– to samo pomieszczenie, to samo wyposażenie, ale jedna ze ścian jest odrobinę inna. Wisi na niej kartka ze słowami M. Twaina (przywieziona z sesji):
„Przeżyłem w swoim życiu mnóstwo strasznych rzeczy.
Na szczęście większość z nich nigdy się nie wydarzyła”./…/
Anna Rutkowska (osoba z diagnozą)
/…/Najwięcej wyniosłem z treningów relaksacyjnych oraz rozmów z Inką i uczestnikami. Podczas sesji:
– uświadomiłem sobie, że nie jest ze mną tak źle, jak myślałem ,
– uświadomiłem sobie, że bez wzroku też można żyć,
– ważne było dla mnie to, że uczestnicy sesji odnosili się do mnie z pełnym zrozumieniem.
Po powrocie z sesji inaczej spojrzałem na moją pracę zawodową, podchodzę do niej bardziej na luzie i z większym dystansem. Chętnie przyjadę ponownie./…/
Jerzy D. (osoba wspierająca)
/…/Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że w tym moim całym nieszczęściu z diagnozą onkologiczną miałam jednak wiele szczęścia i że ono mnie nie opuści. Dzięki temu oraz wszystkim zajęciom na sesji do tej pory mam w sobie wiele energii i optymizmu. Podczas całej sesji czułam się bardzo dobrze i na ciele, i na duszy. Cieszyło mnie przebywanie wśród ludzi, z którymi mogłam podzielić się swoimi przeżyciami po diagnozie. Do tej pory mogłam o tym rozmawiać tylko z najbliższymi, a to jest trudne i dlatego nie robiłam tego zbyt często.
Z tego powodu tak ważne są dla mnie spotkania z Inką w Kamiennej Górze. Na sesji czułam, że to, co mówię, naprawdę dociera do innych, że Oni mnie rozumieją. Tak samo było w drugą stronę, doskonale potrafiłam się wczuć w sytuację innych. Podczas sesji byłam zadowolona, radosna, czułam się bezpiecznie./…/
Maria D. (osoba z diagnozą)
- „Po powrocie z warsztatów więcej czasu poświęcam na wypoczynek ( i relaks ) bez wyrzutów sumienia, że marnuję czas.
- Bardzo dobrze czułam się podczas relaksacji – prawie zawsze „odpływałam” i „budziłam się” w dobrym nastroju.
- Będę polecać znajomym z diagnozą onkologicznym udział w takich warsztatach, bo mają szansę zdać sobie sprawę, że nie są sami na świecie z takim problemem, nabiorą dystansu i zmienią nastawienie do choroby na bardziej optymistyczne – a to przecież sprzyja zdrowieniu.
- Dlatego też uważam, że takie warsztaty należy organizować kilka razy w roku nagłaśniając temat, a naszą sesję ( w tej grupie) trzeba koniecznie powtórzyć najdalej za 2-3 m-ce w wymiarze 3-4 dniowym.”
Krystyna Domisiewicz (osoba z diagnozą)
Dzięki uczestnictwu w sesji zrozumiałam, że:
1.”Jestem jedna jedyna w swoim rodzaju.
2.W dużej mierze ode mnie zależy komfort mojego życia.
3.Winna jestem swojemu organizmowi więcej uwagi – zrozumiałam, że nic w nim nie jest moim wrogiem, całość to wielki fenomen.
4.Istotne jest Tu i Teraz.
5.Jeżeli nie mam na coś wpływu, to odpuszczam, nie tracę na to energii.
Teraz słucham swojego organizmu, wiem, jakie korzyści płyną z głośnego śmiechu. Wiem, że nadmiar stresu mnie niszczy.
Wykreślam słowo „muszę”- ja nic nie muszę (oprócz tego, co nieuchronne).
Zaczynam w domu ćwiczyć świadome oddychanie, zmieniam zasady żywieniowe, sprawiam sobie i innym więcej przyjemności, dbam o długość snu i harmonię między duszą i ciałem.”
Krystyna Lebda (osoba z diagnozą)